Forum Forum Fantasy Strona Główna Forum Fantasy
Czyli wszystko o świecie fantasy...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Let's go !!!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Fantasy Strona Główna -> Opowieści
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Akha Quar'c
Sierżant



Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:08, 23 Lis 2007    Temat postu: Let's go !!!

Mała przeróbka innego mojego opowiadania Cool

Było ciemno. Naprawdę ciemno, biorąc pod uwagę fakt, iż było dopiero południe. Od wschodu wiał silny, czasami porywisty, mroźny wiatr. Okhan spojrzał w lewo, następnie w prawo i znowu w lewo. Znajdował się na skraju wioski, z której lada moment miał wyruszyć. Wciągnął powietrze. Czuł, że coś się wydarzy. Odwrócił się i wszedł do osady. Mała, zaniedbana, prawie opustoszała. Żyła tu jedna osoba, której bali się wszyscy. Szaman. Wysoki, bardzo szczupły. Widać po policzkach, jak i całej sylwetce, że głoduje. Żylaste ręce, efekt wieloletnich prac w kamieniołomach Qzza, gdzie żył jako niewolnik. Ten długi okres życia nauczył go nieufności do ludzi, co czasami ratowało mu życie. Zresztą nie tylko do ludzi, ale także do elfów, krasnoludów, orków, goblinów i wielu innych stworzeń.
Szaman i Okhan spojrzeli sobie w oczy. Widać było w nich niechęć, wstręt, ale nie mogli sobie pozwolić na upust emocji. Człowiek wyciągnął rękę, zaś ten drugi ją uścisnął.
- Więc jak? Nadal chcesz korzystać z moich usług? - zagadnął szaman, z drwiącym uśmieszkiem.
- Tak. Doskonale wiesz, że bez Ciebie sobie nie poradze. Musimy jak najszybciej wyruszać, gdyż czas działa na naszą niekorzyść. On już działa. Robi to, czego się obawiałem. Musimy wyruszać, nie daj się prosić... - rzucił krótkie spojrzenie wróżbicie.
Czarownik nadal uśmiechał się drwiąco, ale tym razem słowa Okhana go zaciekawiły. Wziął garść ziół, które leżały na pniu, obok którego usiadł szaman. Następnie wrzucił je do wielkiego kociołka, w którym zasyczało i buchnęła para. Kucnął przy nim i wymamrotał kilka słów. Kolor pary zmienił się z szarego na niebieski. Kilkakrotnie sięgał jeszcze do swojego woreczka zawieszonego na szyi i wrzucał pokolei kolejne składniki, mówiąc coraz to dziwniejsze słowa. Zamknął oczy, uniósł ręce jak w geście modlitwy i zaczął mamrotać coraz głośniej, a z kociołka zaczęła wylewać się gotująca substancja, dotąd nie zauważona przez Okhana. Szaman wstał, zgasił ogień pod naczyniem i ruszył w stronę jednego z trzech namiotów, które były umieszczone we wiosce.
- Dlaczego zawsze robisz rzeczy, o których nie mam najmniejszego pojęcia i nawet nie raczysz mi powiedzieć, w jakim celu to uczyniłeś?
- Posłuchaj człowieku. Dopóki nic nie wiesz, nasza współpraca może owocować. Zaufałem Tobie, co rzadko mi się zdarza, więc i ty zaufaj mi, co może jedynie wzmocnić naszą wzajemną pomoc, rozumiesz?
Człowiek jedynie kiwnął głową. Wstał, poprawiając przy okazji swój pas. Wyciągnął miecz z pochwy, zrobił zamach i kilkakrotnie przeszył powietrze obracając się wokół własnej osi. Szaman jedynie mruknął pod nosem - Ach, Ci wojownicy...


* * *


Z powodu lejącego deszczu przełożyli swój wymarsz o jedną noc. Ranek wstał piękny i słoneczny. Żadna chmurka nie kalała nieba, prócz kilku malutkich obłoczków zaplątanych w piękność błękitu.
Gdy wojownik wyszedł z namiotu, szaman czekał już na niego, siedząc i paląc sobie fajeczkę. Obok pieńka, na którym siedział, stała torba wypchana rupieciami. Zauważając Okhana, wróżbita się odezwał :
- Mieliśmy ruszać z pierwszym brzaskiem. Jesteś spóźniony o... - popatrzył w niebo - niecałe trzy godziny. Ale co tam. Wam wojownikom wszystko wolno...
- Nie zaczynaj Nurrho, gdyż to przez Ciebie mamy już dwa dni opóźnienia.
Widząc, że szaman chce się zripostować, żołnierz uciszył go podnosząc rękę. Szybkim krokiem wszedł do namiotu. Spakował się w niecałe półgodziny. Zwinęli namioty, chowając je pod jeden z wielgaśnych pieńków. Mimo pięknego dnia, Okhan miał niezadowoloną minę. Ciągle się rozglądał, patrzył dziwnie na szmana, który, mimo że próbował nie pokazać tego po sobie, zaczął się tym irytować. W końcu, kiedy wojownik patrzył na niego z taką natarczywością, jakby chciał go zabić, Nurrho stanął i ryknął :
- Co ci do Jasnej Pani jest?! Dobrze się czujesz?! Może zaparzyć ci ziółek na lepsze samopoczucie, co?!
Okhan potrząsnął głową i spojrzał z dziwnym błyskiem w oczach na szamana :
- A kim ty jesteś, żeby wrzeszczeć na mnie?!
W mgnieniu oka wyciągnął miecz, zamachnął się i klinga świstnęła w powietrzu kierując się w stronę oszołomionego czarownika...


* * *


Szaman ocknął się z wielkim bólem głowy. Mając w myślach jeszcze piękny sen, który właśnie się skończył, zaczął odzyskiwać świadomość. Mimo poczucia życia nadal rozkoszował się krainą fantazji, jakim jest sen. Powoli zaczął sobie przypominać wszystko co się wydarzyło, przed tym jak zemdlał. Tak naprawdę myślał, że miał już nie żyć. Ciągle myśli przewijały się przez jego obolałą głowę, gdy usłyszał jakieś hałasy. Otworzył oczy, rozejrzał się i zobaczył trzy wielkie stwory, które nad kimś lub czymś się pochylały. Usłyszał skrawek rozmowy :
- ... mówiłem, że ten jeden to jakiś dziwak. Mogliśmy zostawić ich w spokoju, a obyło by się bez strat.
- Zamknij się Krasno, bo Cię uduszę gołymi rękami ! Kto tu jest od wydawania rozkazów? Ja! Logiczne, choć pewnie nie wiesz co to znaczy...
Na twarzy skarconego stwora wyszły wielkie wypieki. Mimo zdenerwowania nie odezwał się już więcej.
Nurrho spróbował się poruszyć, jednak oczył, że jest powiązany grubymi linami. Zobaczył też, że nie ma swoich wartościowych rzeczy na sobie - woreczka z ziołami, naszyjnika z kozich wymion oraz talizmanu szczęścia. Spróbował się poruszyć, na co od razu zareagowały bestie. Gdy spojrzały w stronę wróżbity, ukazały mu się ohydne twarze. Jeden ruszył w jego strone. To był zapewne dowódca, gdyż zaczął gestykulować w stronę swoich towarzyszy, a ci zaczęli się uwijać jak osy w ulu. Nie rozpoznał ich, gdyż znajdowali się w pewnej jaskini, a tam zaledwie było światełko z małej lampki. Ten, który podszedł do szamana , nachylił się nad nim i szepnął :
- Będziesz smacznym kąskiem, magu. Twój przyjaciel uszedł z życiem, ale tylko przypadkowo. Nie uratuje cię, nie łudź się. Moi koledzy poszli po drew na opał i możesz mieć powolną śmierć, ale nam to nie przeszkadza...
Stwór wyszczerzył zęby do Nurrhy. Mimo nikłego światełka, które oświetliło pysk stwora, wróżbita mógł dostrzec rysy twarzy. Wielki, przekrzywiony w nienaturalnym kącie nos, z którego zwisał wielki, okrągły kolczyk. Na policzkach namalowany wielki byk. Wielkie, bardzo zwężone oczka, w kolorze brązu, jednak dziwinie wyglądające. Malutkie uszka, na których wisiały po cztery kolczyki. Postura godna trolla, jednak to był jego wschodni kuzyn Gryll. Tak się zwały te stwory, pochodzące z Gór Strachu. Wszystkie wyglądają prawie tak samo. Bestia odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia. Szaman szybko przypomniał sobie wszystkie zaklęcia, jakie nauczył się za młodu. W młodości uważany był za wzór do naśladowania, gdyż był bardzo utalentowanym, szybko rozwijającym się magiem, któremu wróżono wielką karierę jako czarownik. Jednak okrutny los sprowadził go do kopalni, a następnie do kamieniołomów, gdzie przepracował połowę swojego życia. Wtedy właśnie zrezygnował z dalszej nauki magii, a rozpoczął zajmowanie się dziedziną ziół i wywarów. Mimo tego, jego magia wciąż stała na bardzo wysokim poziomie. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach, co pozwoliło mu szybciej przypomnieć najskuteczniejsze na tę okazję zaklęcie. Rozpoczął inkantację. Węzły zaczęły się same rozwiązywać. Po chwili był już wolny. Nie mając za dużo czasu, rozpoczął poszukiwanie najpotrzebniejszych rzeczy. Wzrokiem wyszukał swoich zgub, które migiem zamieściał tam, gdzie było ich miejsce. Wziął przypasał sobie krótki sztylet, który leżął niedaleko szczątek po jeleniu, bądź tym podobnym zwierzęciu. Nic więcej z tych rzeczy mi się nie przyda - pomyślał szaman. Wziął mieczyk i cichutko ruszył do wyjścia. Na jego nieszczęście cała trójka Grylli właśnie wchodzili. Sam był zaskoczony, jednak zaskoczenie jakie malowało się na twarzach bestii nie miało sobie równych. Pierwszy, który wszedł (a nie był to dowódca), rzucił się w stronę wróżbity. Z ust Nurrhy popłynęły słowa inkantacji. Stwór zawył i odleciał do tyłu uderzając przy okazji ich dowódce. Obaj upadli i stracili przytomność. Mimo tego, Krasno nie miał zamiaru puścić tego płazem. Wziął swój potężny, mosiężny topór i zaczął wymachiwać czarodziejowi przed twarzą. Kilkarotnie Gryll był o milimetry od trafienia Nurrhy. W czasie kiedy stwór starał się unicestwić czarownika, ten drugi myślał gorączkowo nad jakimś oszałamiającym zaklęciem. Niestety, ale nie mógł się odpowiednio skupić, jednak miał jedno zaklęcie, które na pewno zadziała, jeśli tylko je dobrze wypowie. Przy błędnym zainkantowaniu, traci się życie. Skupił się na jednym punkcie, czyli toporze bestii i zaczął inkantować. Z każdym nowym słowem, siła jego głosu rosła, co zaczęło niepokoić Krasne. Natarł ze zdwojoną siłą, jednak szaman kończył wypowiadać zaklęcie. Stwór zamarł z podniesioną bronią, tak, jakby go zatrzymała niewidzialna siła. Po kilku sekundach, jego ciało eksplodowało. Całą jaskinię zalała krew. Wszędzie walały się małe, a czasami większe członki stwora. Wiedział, że to zaklęcie jest zakazane, jednak nie mógł nic innego zrobić, gdyż straciłby życie. Sam także zalany był krwią, więc wyczarował sobie nowy strój, co kosztowało go kolejną stratę energii. Wyszedł z jaskini i zaczął biec. Zatrzymał się po kwadransie ciągłego biegu. Dopiero teraz odczuł, że jest strasznie głodny i wycieńczony oraz zaczęło go męczyć, gdzie jest jego niby przyjaciel...


* * *

Wojownik biegł lasem. Jego umięśnione nogi nie odczuwały tego, że przebiegł już grubo ponad dziesięć kilometrów. Czuł pustkę w sobie. Jak to się stało? Gdzie popełnili błąd? Co się stało wróżbicie? Na te pytanie nie mógł znaleźć odpowiedzi. Rozmyślając nie zauważył wielkiego przewalonego drzewa. W ostatniej chwili go dostrzegł i spróbował go przeskoczyć, jednak to było za mało. Jego lewa noga zahaczyła o gałąź i runął jak długi. Poczuł słodki smak krwi w ustach. Mimo swojego zmęcznia i bólu, jaki powstał po tym upadku, wstał i biegł dalej. Wiedział mniej więcej gdzie się udać. Był już tam. Te bestie... Domyślał się także, co one mogły zrobić szamanowi. Szybko wyrzucił te myśli. Rozglądając się na boki poznał to miejsce. Już tu kiedyś był. Dobiegł do większej skały, w której wyrzeźbiony był otwór. Pagórek miał około dziesięciu metrów wysokości i trzydziestu szerokości. Nie patrząc na nic, wszedł do środka. Lampa! Wiedziałem, że może się przydać! - skarcił się Okhan. Mimo tego dostrzegł lekkie światełko w środku. Gdy wszedł i podszedł bliżej zobaczył, że to lampa oliwna. A ku jego zdziwieniu na środku leżały dwa Grylle, a wszędzie kawałki ciała ich tzreciego brata. Wszędzie było czerwono. Ale rzeź! Czyżby zrobił to mój przyjaciel? - pytał się sam siebie wojownik. Wyszedł z jaskini i poszedł za śladami. Wiedział jak tropić. Kiedyś był mistrzem w tym fachu, jednak z biegiem czasu ta zdolność strasznie się stępiła jak ostrze. Po trzygodzinnym marszu odnalazł śpiącego przy drzewie szamana. Nie wiedział czy radość go rozpierała, czy rozczarowanie. Mimo wszystko podszedł do czarownika. Usiadł obok i zasnął w głęboki, lecz niespokojny sen...


;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grim
Paladyn



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Doliny Górniczej w Khorinis

PostWysłany: Pią 11:49, 30 Lis 2007    Temat postu:

Opowiadanie naprawdę ciekawe. Zauważyłem jednak pewien błąd... Piszesz, że Wioska wktórej mieszkał Szaman była wyludniona i mieszkał sam... Więc jakim cudem mogli się go bać wszyscy, skoro poza nim nikogo tam nie było?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akha Quar'c
Sierżant



Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:01, 30 Lis 2007    Temat postu:

Tak, ale nie chodziło mi o ludzi w sensie, że mieszkali w tej wiosce. Tutaj rzeczywiście dałem za mało szczegółów. Ludzie - ogólnie. Jako że nie napisałem nic o innych osadnikach, trzeba tutaj myśleć w ten sposób, że budził on strach sam w sobie , czyli każdy napotkany człowiek, krasnolud bądź elf czuli przed nim strach Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Fantasy Strona Główna -> Opowieści Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin